“ Trudne czasy, jak sobie radzić ?”

” Najpierw rób to, co konieczne. Potem rób, to co możliwe. Na koniec zobaczysz, że dokonałeś niemożliwego”

Mnisi buddyjscy mówią, że jedyną pewną rzecz a na tym świecie jest to, ze nic nie jest pewne i wszystko się zmienia. Wszyscy stoimy teraz w obliczu wielkiej zmiany, na naszych oczach zmienia świat, który znamy, świat w miarę przewidywalny, życie możliwe do planowania, bezpieczne.

Okazuje się, że rzeczy zmieniają się na naszych oczach, dotyczą nas osobiście, dotykają najczulszych i często skrywanych miejsc. Miejsc lęku, strachu, obaw, bezradności, niemocy...

W obliczu takiego wyzwania, jakim dla nas wszystkich jest epidemia koronawirusa, musimy zmierzyć się z treściami, od których udawało się dotąd uciekać. W natłoku codzienności, obowiązków i konieczności nie zostawialiśmy sobie miejsca na postawienie pytań ważnych i nawet ostatecznych..., kim jesteśmy? Co jest dla nas naprawdę ważne? Co jest istotą, esencją naszych wyborów życiowych? Kiedy zablokujemy nasze “czułe miejsca” setkami przymusów, tym co wg nas powinniśmy, nie ma już miejsca na refleksję, na wgląd w siebie, w swoje serce i zapytanie siebie samego, co ja robię w tym miejscu, z jakiego powodu zdecydowałem/am się być tu i teraz np. pielęgniarką, lekarzem, psychologiem, policjantem, żołnierzem, nauczycielem, matką, ojcem, małżonkiem...

Wpadł mi kiedyś w ucho prosty, ale bardzo wymowny wierszyk “Łatwo być szczęśliwym, gdy jesteś na fali, lecz nieoceniony jest ten, który się uśmiecha, gdy wszystko się wali.”
To właśnie trudne czasy są sprawdzianem naszej postawy moralnej i etycznej. To teraz obnażana jest nasza dojrzałość lub jej brak...

W sytuacji, której doświadczamy normalną i wręcz fizjologiczną reakcją jest strach, obawa, niepokój, zamartwianie się, to typowe odpowiedzi na sytuację zagrożenia. A zagrożenie jest teraz realnością, boimy się o życie własne, życie naszych bliskich. Bardzo ważną kwestią jest ocena tego zagrożenia, urealnienie ewentualnych skutków dla nas i dla świata wynikających z pandemii. Prawdą jest, że NIKT nie wie, co się wydarzy, nie wiadomo, w jakim kierunku pójdzie zmiana, ale jedno jest pewne, zmiana jest już faktem. Musimy przyjrzeć się naszemu myśleniu, naszym postawom, naszym decyzjom i wyborom. Mamy prawo się bać, czuć się przytłoczonymi i bezradnymi, ale nie jest dobrym dla nas tkwienie w tych stanach. Wiąże się to z niebezpieczeństwem utrwalenia stanu naszych organizmów w postawie “walcz lub uciekaj”, to dobrze znany nam stan przewagi hormonów stresu (adrenaliny, noradrenaliny
i kortyzolu). Na krótko taki stan jest pożądany, bo to mobilizacja, motywacja i energia do działania, jednak na dłuższą metę- to droga do wyczerpania, ogromnego zmęczenia
i wypalenia. Te ostatnie w konsekwencji mogą prowadzić do dwóch skrajnych konsekwencji do agresji i do depresji (depresja jest przejawem autoagresji).

Agresja może ujawnić się przez złość, wybuchowość, impulsywność, zazdrość, wrogość, kłótliwość, zachowanie destrukcyjne pełne nienawiści, czasem podłe, generalnie poprzez walkę i widzenie tylko swojej osoby (często kosztem istot słabszych).

Depresja to stan ucieczki, wycofania, rezygnacji, poddania się silniejszym, przygnębienie, brak sił, beznadzieja i lęk jawny. W konsekwencji szereg symptomów utrudniających życie
i pracę.

Są to skrajne postawy, zatem warto szukać swojego miejsca gdzieś pośrodku tego kontinuum. To znaczy trzeba i warto liczyć się z lękiem i jego skutkami dla nas a one nie wszystkie są złe. Lęk pozwala nam być ostrożniejszymi, do pewnego momentu chroni nas i motywuje do przekraczania własnych granic, często dopiero w obliczu zagrożenia decydujemy uczyć się nowych rzeczy i szukać nowych rozwiązań. Strach jest odpowiedzią na realne zagrożenie, lęk to odpowiedź na zagrożenie wyobrażeniowe. Jedynym, skutecznym antidotum na lęk jest robić to, czego się boimy, wychodzić naprzeciw życiu, szukając w sobie mocy, która jest przeciwwagą lęku. Tą przeciwwagą jest MIŁOŚĆ.

Brzmi bardzo patetycznie, ale nie ma innego określenia na ten stan umysłu. Bo i lęk, i miłość to nie są uczucia, to są stany naszego umysłu. Lęk to stan hamowania, rezygnacji, ucieczki
od życia, od aktywności, od ryzykowania i sprawdzania, czym życie w swej istocie jest. Lęk to źle ukierunkowana wiara, to wiara i spodziewanie się złego obrotu wydarzeń. Miłość zaś,
to wiara i spodziewanie się korzystnego obrotu wydarzeń. Miłość to jedyna moc we wszechświecie, która pozwala nam przekraczać nasze lęki i więzienia naszych ograniczeń, wynikających z wychowania i narzuconych nam stereotypów, np. Liczysz się Tylko Ty i Twoje dobro lub Ty się nie liczysz, liczą się tylko inni, a Twoja wartość zależy od ich zadowolenia. Są to znowu skrajne postawy, ale każdy z nas intuicyjnie znajdzie siebie bliżej któregoś bieguna. Oczywiście obie postawy są błędne. Obie są zaprzeczeniem etyki. Czym jest etyka? Najprościej rzecz ujmując “kochaniem bliźniego swego jak siebie samego”, czyli czynieniem dobra sobie nie krzywdząc innych i czynienia dobra innym, nie krzywdząc siebie. Nikt z nas nie pomoże innym zaniedbując siebie. To nasze podstawowe prawo i obowiązek dbać o siebie samych. Tylko my sami wiemy, kiedy przekraczane są nasze granice: emocjonalne, fizyczne. O ile to wiemy...

Dojrzały psychicznie człowiek wie, gdzie są jego granice, zna siebie, wie co potrafi a czego nie potrafi, rozróżnia to co wie od tego, czego nie wie. Potrafi też o tym mówić, przyznać się do tego, że jest wielowymiarowy...,czyli nie tylko silny i nie tylko słaby. Czasem silny, czasem słaby. Jest to głęboko rozumiana troska o siebie i o innych. Myślę, że to dobre miejsce byśmy wszyscy zastanowili się z jakiego powodu jesteśmy w tych miejscach, w których teraz jesteśmy... Mam nadzieję, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, że SAMI wybraliśmy, zdecydowaliśmy pracować, np. w służbie zdrowia, czyli miejscu, gdzie logicznie ma się do czynienia właśnie z chorymi. To tak, jak z przysięgą małżeńską..., przysięgamy być ze sobą na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Czy potrafimy w obliczu tej dramatycznej sytuacji pamiętać, że to my sami zdecydowaliśmy być w tym miejscu. To my sami pragnęliśmy pomagać innym ludziom, w tym upatrywaliśmy ogromnej satysfakcji życiowej (teraz jest czas na odpowiedź, jakiej naprawdę satysfakcji oczekiwaliśmy, czy na pewno jest nią dobro pacjenta...?). To czas weryfikacji naszych rzeczywistych motywów, naszej etycznej postawy i tej czysto człowieczej dojrzałości. Dojrzałość to piękne słowo, ono ma przynajmniej dwa znaczenia: dojrzały, czyli bardziej dorosły, rozwinięty, świadomy, ale też słowo dojrzeć oznacza - zobaczyć. I teraz ważne pytanie, zobaczyć kogo, co i gdzie?? Może zobaczyć siebie samych jako istoty podmiotowe, zdolne do świadomych, odpowiedzialnych wyborów, zdolne do trwania w tych decyzjach, do wierności sobie, własnym wartościom, niezależnie od tego, co przyniesie nam życie. A jedno jest pewne, życie przyniesie sprawdziany i zmiany, bo czymże byłby charakter człowieka bez wypróbowania? Prawdziwa moc ze słabości się bierze.

W. Szymborska pisała, że na tyle siebie znamy, na ile nas sprawdzono.

Albert Schweitzer wybitny lekarz, który zakładał leptozoria w Afryce, kiedy trąd był jeszcze nieuleczalny (a teraz jest!! I to jest pocieszający i inspirujący fakt dla nas) pisał: „Dobrze zrozumiana nauka chroni człowieka przed pychą, gdyż ukazuje mu jego granice”.

Napisał jeszcze o uniwersalnej regule cierpienia, której prędzej, czy później wszyscy zostaniemy demokratycznie poddani: „Być człowiekiem znaczy podlegać władcy, któremu na imię cierpienie”. I to, że “Świat jest pełen oziębłości, ponieważ ludzie nie maja odwagi być tak SERDECZNI, jakimi są naprawdę”.

Samej sobie przypominam, jak ważna jest teraz uprzejmość, życzliwość, wzajemna troska i odwaga. A odwaga to nie jest stan naszego bycia bez lęku, to stan, gdzie tylko ciut więcej jest w nas chęci niż lęku. To stan ciągłej uważności na tę wewnętrzną walkę pomiędzy lękiem, a miłością. Tylko człowiek jest zdolny do etycznych wyborów, do podjęcia śmiałych decyzji, pomimo lęku. Nie będzie takiego czasu, że nie będziemy się bać, ale możemy chwytać, że zawsze mamy wybór. Możemy wybrać MIŁOŚĆ.

Niewiarygodny bonus takiej postawy życiowej polega na tym, że zyskujemy prawdziwa ochronę. Ochronę naszego życia w postaci niezwykłej uważności i przytomności, intuicji, która pomoże nam wyłapywać zagrożenia i znajdować rozwiązania.

Wybraliśmy takie profesje, bo kochamy ludzi, kochamy im pomagać, kochamy przynosić ulgę i czynić ten świat odrobinę lepszym...Czym byłyby nasze umiejętności, nasza bardzo długa nauka, gdyby nie było komu usłużyć. W końcu to SŁUŻBA ZDROWIA!

Proszę potraktujcie Państwo ten tekst troszkę jako” Instrukcję Ob.-SŁUGI Miłości”

To prawdziwie miłość w czasach zarazy.

Na koniec słowa Św. Franciszka cyt.” Najpierw rób to, co konieczne

Potem rób, to co możliwe

Na koniec zobaczysz, ze dokonałeś niemożliwego”

Z wyrazami wdzięczności, uznania i szacunku dla tych z Państwa, którzy wytrwale pracują na swoich stanowiskach pracy, mimo strachu i bezsilności. -

 

                                                                                                                              Dziękuję

                                                                                                                           Donata Kaczkowska

                                                                                                                 Zwykła kobieta, psycholog, żona lekarza

                                                                                                        Poradnia Psychologiczno- Pedagogiczna  w Lubinie